sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 3 Zakazana miłość - od tego wszystko się zaczęło

milosc.jpg
 Siemanko :) Zanim zaczniecie czytać, mam dla was parę informacji a propos rozdziału. Jak pewnie zauważyliście, znajduje się w innej kategorii tzn. "Grom&Un". Pragnę wam oznajmić, że NIE JEST to oddzielne opowiadanie. Jest to część całości, nawet bardzo ważna. Będzie to historia miłości rodziców pierwszego gromuna ( został tak nazwany od ich imion - Gromlon i Un ), strasznej istoty wspomnianej w poprzednim wpisie w liście pożegnalnym matki Carla ( dla tych, którzy to inaczej zrozumieli: pisała w nim, że popełnia samobójstwo dla dobra syna ). Jak przeczytacie ( lub przypomnicie sobie ) rozdziały od 7, to zrozumiecie też kim był dziwny "starzec" goniący Carla - otóż był gromunem.
Ich "love story" planuje napisać w dwóch/trzech częściach. I jeszcze jedno: mimo, że to opo jest częścią całej historii, może też istnieć samodzielnie ( tzn, że możecie przeczytać ten wpis nie znając pozostałej części bloga ) I to chyba tyle co do wpisu, a zapomniałabym. Chciałabym zadedykować go: Akyrie, Margaret W. ( sorki nie mogłam cię powiadomić, bo pojawiał mi się błąd z kodem obrazkowym, jakbyś go usunęła byłabym wdzięczna ), hopelessdream, Pannie Malfoy , Werze i wszystkim moim czytelnikom jeśli o kimś zapomniałam przepraszam :). Dedykacja zbiorowa dlatego, bo to dzięki wam wszystkim mam siłę i chęć by dalej ciągnąć tę historie, nie potrafiłabym wybrać :). No to miłego czytania :3 



Zakazana miłość..  Pojawiała się zupełnie niespodziewanie, jak każda inna. Objawiała się również podobnie, więc co takiego sprawiało, że była "zakazana"?
Miłość dwojga młodych z dwóch nienawidzących się rodów. Miłość osób z dwóch różnych klas społecznych. Od zarania dziejów jest tematem wielu dzieł w literaturze, malarstwie, muzyce.. a jedynym powodem jej niedozwolonej natury zawsze jest tylko niemądra zasada wymyślona przez ludzi.. ale czy na pewno zawsze? O tym przekonacie się sami...

Nasza historia zaczyna się bardzo dawno temu, w nieokreślonym dokładnie miejscu i czasie. W zwyczajnej w swej niezwykłości elfiej wiosce. Żaden człowiek nie jest w stanie w pełni wyobrazić sobie jej piękna i doskonałości. Aby się do niej dostać, trzeba było przejść przez długi most, wyglądający jak porośnięte kwiatami wiekowe schody unoszące się w przestworzach. Kiedyś do tych schodów dotarła pewna istota zupełnie inna od elfów. Jednak dzięki swej znajomości metamorfomagii owe stworzenie miało szansę wejść tam niezauważone.
Był ranek. Przez ciemny, ponury las biegło stado wilkołaków. Były to naprawdę okropne stwory, wcielenie samego zła, gdyż przez zło stworzone. Zdaje się, że kogoś goniły.. Czyżby to był elf? Nie, to tylko złudzenie. Ten piękny, młody, wręcz idealny mężczyzna o ciemnych oczach nie był elfim dzieckiem. Trudno uwierzyć, ale on również należał do demonicznego rodu. Jednak prawdziwie brzydził się swoją okrutną naturą. Pragnął być inny. Chciał wyzwolić się z więzienia gwałtu i przemocy, jakim było jego stado. Oni nie mogli się na to zgodzić. Nie mogli i nie chcieli. Jako, że wciąż okazywał bunt przeciwko im, postanowili go wyeliminować.  Jednak nie udało im się to, chłopakowi udało się uciec.. Uciekając przed własnymi braćmi nasz bohater znalazł się u podnóża wejścia do innego świata. Przed sobą widział zniszczone już trochę przez czas, lekko zżółciałe, popękane schody. Po bokach, jakby  z pod spodu wyłaniały się polne kwiaty, nie znalazłszy w pełni oparcia unosiły w obłokach niczym anielskie wstęgi. Ta niezwykła droga wiła się w przestworzach prowadząc w górę, ku słońcu. Młodzieniec zmrużył w wysiłku oczy, próbując zobaczyć jej koniec. Końca nie było. Przynajmniej nie był widoczny dla jego oczu. W pewnym momencie droga po prostu zanurzała się w jakąś dziwną, oślepiającą światłość. Nie był pewny, czy chce tam iść. Jeśli tam dojdzie, mogą go zdemaskować i lepiej nie myśleć jaki los go wtedy spotka, albo jeszcze jakby tego nie było dosyć straci wzrok od tych jaśniejących promieni.. Jeśli w ogóle tam dojdzie. Droga nie wyglądała na stabilną, a pod nią znajdowała się głęboka otchłań oceanu. Gromlon( gdyż tak nazywał się nasz przybysz ) niepewnie postawił jedną, trzęsącą się lekko stopę na pierwszym stopniu. Nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło. Chłopak, nadal niepewny, obejrzał się raz jeszcze za siebie, jakby przeszłość znajdująca się za nim upominała się o jego życie. To, co znał, co było mu bliskie, krzyczało "Wróć!" , jednak jakaś zupełnie nieznana mu siła kazała iść przed siebie. Siła ta przezwyciężyła wszelkie niepewności i lęki. Przezwyciężyła wszelki strach. Tą siłą była ciekawość. Jest częścią życia każdej istoty. Gdyby nie ona, nie dochodziłoby do wielu tragedii.. ale też do rzeczy dobrych. 
Tak właśnie Gromlon znalazł się na drodze do krainy elfów. Jeszcze nie wiedział, co go tam spotka. W tej chwili nawet nie był w stanie o tym myśleć. Czuł się idealnie, jakby szedł jakąś aleją uniesień. Jego nozdrza delikatnie pieścił świeży podmuch wiatru. Cudowny zapach.. nigdy takiego nie czuł. Ta anielska woń sprawiła, że poczuł się, jakby marzenia właśnie się spełniały.. a to dopiero początek, tam, na końcu drogi czeka na niego coś o wiele wspanialszego.. Jego marny los w końcu się odmieni, odnajdzie swoje szczęście.. Tak, TAM czeka na niego coś idealnego.. Uczucie będące szczytem doskonałości..
~~~
 Każdy ma swoje małe marzenie. Gromlon pragnął wyzwolić się ze swego ciemnego i pozbawionego sensu życia, Un również pragnęła wolności. Co dzień śniła o niespotykanej i pełnej pasji przygodzie. Jej młode serce każdym milimetrem pragnęło poznać smak prawdziwej miłości.
W elfiej wiosce, w której mieszkała, żyło wielu miłych chłopców. Większość z nich znała. Pewnie między innymi dlatego nie sądziła, że mogłaby się w nich zakochać. Zbyt dobrze i długo ich znała. Byli tacy przewidywalni. Jak wszyscy w tej wiosce. Milutcy, wiecznie uśmiechnięci, pomocni. Można by myśleć, że idealni. Jednak Un miała już tego dość. Nie tego, że byli dobrzy, nie, nie zrozummy się źle. Miała tylko dość tej wiecznej monotonni wynikającej z ich usposobienia. Codziennie wstawała rano i patrzyła przez okno i co dziennie widziała za nim to samo. Elfka Sara pchała swą obładowaną taczkę na targ. Arges zamiatał ścieżkę wesoło pozdrawiając wracające z elfiego przyjęcia Fife i Reily. Nuda. Jak można tak codziennie, uparcie wykonywać te same czynności i jeszcze być z tego powodu najszczęśliwszym elfem na świecie. Un nie mogła tego pojąć. Ona pragnęła zmienności. Myślała, że to najwspanialszy scenariusz pod słońcem: co dzień poznawać coś nowego, mieć mnóstwo dziwacznych przygód no i poznać chłopaka zaskakującego w każdym calu. Tak bardzo tego pragnęła.. aż pewnego dnia za oknem zobaczyła nieznaną postać..
~~~
 Gromlon, wilkołak, który wszedł do krainy dobra czuł się tam dość dziwnie. Wszyscy wokoło byli tacy mili i uprzejmi, aż było czuć unoszące się w powietrzu szczęście. Przeszedł kawałek, ale coś kazało mu się w pewnym momencie zatrzymać. Zobaczył przepiękne, wręcz bajeczne kwiaty rosnące za niskimi sztachetkami tuż przy jednym z małych, ślicznych domków. Zadziwiły go bardzo, po bliższym przyjrzeniu przyjrzeniu się zobaczył, że nie mają prawdziwych płatków. Były to tylko jakieś dziwaczne imitacje. Zupełnie jak..
- Wspomnienia. Ukazują wspomnienia osoby, która w nie patrzy. Nie da się w nich zobaczyć wspomnień innych, tylko swoje. A szkoda, chętnie zobaczyłabym, co się dzieje poza tą wioską, bo ty jak mniemam nie jesteś tutejszy. - to elfka Un wyszła przed dom do swojego ogrodu. Wyglądała zjawiskowo. Słońce oświetliło całą jej postać, długie włosy owiewały jej idealną twarzyczkę falując delikatnie i połyskując jak złoto. Była tak piękna.. Wilcze instynkty kazały chłopakowi natychmiast rzucić się na dziewczynę. Przygwoździć do ściany domku i zasmakować jej świeżych, różanych ust.. Zanurzyć rękę w tych złocistych włosach.. zapewne musiały mieć najpiękniejszy zapach na świecie. Zupełnie jak ten z tej zachwycającej ścieżki, która go tu zaprowadziła.. Jednak nie zrobił tego wszystkiego, powiedział tylko:
- Taa, znalazłem się tu trochę.. przez przypadek. Można powiedzieć, że zabłądziłem.. a mógłbym się dowiedzieć, z kim mam przyjemność? 
- Och, ja jestem Un, mieszkam w tym właśnie domku - odparła wskazując na chatkę a jej włosy znów zafalowały roztaczając wokoło cudną woń. - A ty? Jesteś cudzoziemcem - to już wiem, lecz nic po za tym. Skąd się tu wziąłeś?
- Em.. - spojrzał dziewczynie w oczy zastanawiając się co powiedzieć - Jestem Grom.. Tak, dokładnie, Grom. Przybyłem z daleka, można powiedzieć, że z zupełnie innego świata. Jestem wielce zaszczycony, mogąc poznać tak uroczą osóbkę jak ty, pani. - rzekł z lekko uwodzicielskim spojrzeniem. Ujął delikatnie jej bladą, aksamitną dłoń i złożył na niej ulotny niczym dotyk motyla pocałunek. Dziewczyna w odpowiedzi uśmiechnęła się nieznacznie z zawstydzeniem i powiedziała cicho
- Mnie też było miło cię poznać.
...
- O, witam, jesteś nowy? - to Arges jak co dzień przyszedł zamiatać ścieżkę 
- Zgadza się, dopiero co przekroczyłem Bramę.
- Cudowna, prawda? Każdy, kto nią przechodzi, widzi i czuje spełnienie swych marzeń.. - elf rozmarzył się. - Ale, skoro jesteś nowy, to zapewne nie wiesz jeszcze o dzisiejszym festynie? A może nasza urocza Un już ci powiedziała? - i mrugnął z uśmiechem do elfki
- Nie, pierwszy raz słyszę. - jaki festyn? Mają jakieś przyjęcie? Z jakiej okazji? No tak, zawsze muszę pojawiać się w miejscach, gdzie akurat coś się dzieje, nawet tutaj nie ma spokoju..
- Koniecznie musisz przyjść! Odbędzie się pod Wielkim Dębem, nie pożałujesz! - zachęcił go przyjacielsko klepiąc po ramieniu i odszedł dalej wesoło pogwizdując z miotłą w rękach. Un natomiast podbiegła już do Fife i Reily. Gromlon znany w wiosce jako Grom został sam na sam z własnymi myślami..
~~~
Tymczasem pościg trwał. Wilkołacza armia poszukiwała uciekiniera i zdrajcy własnego gatunku. Na jej czele stała potężna przywódczyni – Meira. Była straszną osobą. Jak na wilkołaka przystało. Bezlitosna. Twarda. Wybuchowa. Bez żadnych obaw w sercu. Nie trzeba było jej głębiej poznawać, aby to wywnioskować. Jej wygląd i sposób zachowania mówił sam za siebie. Miała długie, poplątane przez wiatr kręcone, ciemnorude włosy. Jej czarne oczy zwęziły się od wiecznego niedowierzania. Pod tymi wywołującymi dreszcze oczyma zawsze widniały ciemne cienie. Mówią, że to objaw znikomej ilości snu, lecz może to jej czarna dusza próbuje wydostać się na zewnątrz? Blada cera będąca skutkiem ucieczek przed słońcem. Była ciemną istotą i wręcz nie mogła znieść jasności. Nienawidziła jej. Gdyby to od niej zależało, słońce na zawsze przestało by świecić. W wilkołaka zamieniła ją jej babka – czarownica. Kiedyś Meira była zwykłym człowiekiem, lecz jeszcze zanim została sługą ciemności, nauczyła się wiele od przodków. Znała tajemnice magii, których nikt z żyjących jeszcze nie poznał. Oto kim była, zarazem wilkołakiem i czarownicą.

Nigdy nie pragnęła miłości. Nie chciała tego. Do czasu. To się stało tak nagle i dawno. Chyba nikt prócz niej tego nie pamięta. Zaprowadzono przed jej oblicze, biednego, zagubionego w lesie chłopaka . Dawno nie widzieli w pobliżu żadnych ludzi. Ich zamiary były jasne. Jednak, jak nakazuje prawo, najpierw zaprowadzili swą ofiarę do niej.

Był taki przerażony. Miał związane z tyłu ręce, sznur był pokrwawiony. Nie mogła określić jego wzrost ani wieku. Było ciemno. Siedziała na wygodnym krześle. Po obu jej stronach świece paliły się bladym światłem. W ręku trzymała obgryzioną kość jaszczurki. Spojrzała na chłopaka ponownie. „Już za niedługo będzie wyglądać tak samo jak ta żałosna pozostałość z mego posiłku.” - przyszło jej na myśl. Nie lubiła, brzydziła się litością. Uciszyła ten głos, zagrażający pojawieniem się pomiatanego uczucia.

„Co mamy z nim zrobić?” - spytali słudzy znając już odpowiedź

„To co..” - chłopak podniósł głowę. Ich oczy się spotkały. Meira zobaczyła w nich coś więcej od głębokiej czerni. Nagle zmieniła decyzję. Coś się zmieniło... Dawna Meira zginęła na zawsze.
Meira uratowała chłopaka, ale kosztem jego szczęścia. Mógł mieć wszystko, a ona zniszczyła jego życie. Zamieniła go w wilkołaka. Myślała, że będzie jej wdzięczny, lecz zamiast miłości spotkała się z głęboką nienawiścią. Wpadła w szał, ale nie była w stanie zabić.. zbyt bardzo go pokochała. Wyczyściła mu pamięć i kazała zabrać sprzed swego oblicza. Nie słyszała o nim przez długie lata.. aż do teraz.

Zdrajcą był on. Gromlon.

~~~

Festyn. Wesoła zabawa i rozbrzmiewająca wokoło muzyka. Un szła do kramu po napój. Nagle ktoś ją potrącił, zachwiała się i … spadła.

Gromlon po długim wahaniu zdecydował się pójść na zabawę. Jednak gdy już tam dotarł, cały przepych przyjęcia kompletnie go onieśmielił. Musiał wyglądać bardzo głupio z tymi szeroko otwartymi z zachwytu ustami. Zapatrzył się na jedną z latających, srebrzystych serpentyn, zrobił krok do tyłu i wpadł na kogoś.. Zlecieli w dół. Żadne z nich nie miało pojęcia gdzie się znajduje. Okazało się, że potrąconą była poznana wcześniej Un. Musiało być już około północy. Pełnia księżyca. Gromlon przeraził się, „ Nie, proszę, nie mogę się teraz przemienić, nie mogę..” ale nic się nie stało. No prawie. W tym tajemniczym miejscu, w którym się znaleźli pojawił się srebrzysty dym.. Ogarnęło ich nieznane wcześniej uczucie. Owym dymem była magia miłości..
- Jest mi tak dziwnie.. - powiedziała elfka z lekko zamglonym wzrokiem
- To znaczy?
- Jakbym.. nie mogła bez ciebie żyć.. - wyszeptała ze strachem, przybliżając się do chłopaka i patrząc mu w oczy 
- To się nazywa miłość
- Skąd wiesz?
- Bo też to czuję..
Zbliżali się do siebie coraz bardziej. Już miało nadejść nieuniknione, lecz ich usta nie zdążyły się nawet lekko zetknąć. Przerwał im brutalnie wybuch potężniejszy od granatu.

11 komentarzy:

  1. No cóż, skomentowałam Twój stary blog i właśnie nominowałam go do Liebster Award! Co za pech :) Notkę możesz zamieścić już tutaj.
    Więcej informacji na blogu:
    http://dzieci-ciemnosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Ang,
    zmieniłaś bloga? Jeśli tak czemu o tym nie wiem? Ah, fakt, moja wina. Ale nie miałam wgl czasu na wpadanie na inne blogi:( Dlatego proszę o info o każdym rozdziale, wtedy nie zapomnę wpadać :D
    No i wielkie dzięki za nominację do Liebster :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za nominację, odpowiedziałam na pytania. I dlaczego nie powiedziałaś, że przeprowadziłaś bloga? Strzelam małego focha!! A teraz to tylko czekam cierpliwie na kolejny rozdział. Miłego pisania i weny!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nikomu nie pisałam o tym, bo nie wstawiałam żadnych nowych wpisów, no ale dałam o tym znać na starym blogu :) A na nominaccję jak najbardziej zasłużyłaś sobie :*

      Usuń
  4. Bardzo ładny rozdział, historia też wydaje się być inna od wszystkich. Konie mnie bardzo zaskoczył? Przeżyli ten wybuch?
    Mam nadzieję, że dowiemy się szybko :)

    Pozdrawiam
    Ress.

    http://zdazyc-przed-wybrancem.blogspot.com/
    (przeniosłam bloga [i zminiłam nick :P])

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi miło, że ci się podoba :3 Postaram się wpaść do cb, ale nie powiem kiedy ;) Nie powiem, bo nie wiem :) Ale jak tylko będę miała czas ;)

      Usuń
  5. Cudowne *_* Masz świetny styl pisania. Pozdrawiamy i życzymy weny :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieks za miłe słowa, mam nadzieję, że szczere ;). No bo ja osobiście nie sądzę żebym pisała jakoś przewspaniale ;). Za to na na pewno po swojemu ;). Widziałam już waszą reklamę ( przed chwilą bo z wyjazdu wróciłam ) no i postaram się wpaść ;). To narcia :*

      Usuń
  6. zaintrygowałaś mnie tym rozdziałem, będę czytała, oby następny były równie ciekawe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że ci się spodobało ;). Jednak, jak już napisałam w nowym wpisie, na razie chyba nie będzie rozdziałów..
      Angie ;)

      Usuń