Słońce już w pełni oświeciło Central Park. Wszystko w nim wyglądało jak co dzień, jedynym, co mogło zwrócić uwagę, była samotna, dziewczęca postać klęcząca na trawie.
Hermiona Granger siedziała tam już od kilku minut wpatrując się w znalezioną obok siebie czarodziejską fotografię. Przedstawiała trójkę kumpli śmiejących się w najlepsze z jakiegoś dowcipu. W jednym z nich rozpoznała Carla, chłopaka, który trochę przyczynił się do jej aktualnego położenia. W sumie to chyba wszystko zaczęło i skończyło się na nim. Po tym wszystkim, co ją dzisiaj spotkało z nim w roli głównej, nie miała już najmniejszej ochoty o nim myśleć, lecz cóż, takiego spotkania nie da się od tak wyrzucić z głowy. Z mnóstwem pytań i złością na tajemniczego nieznajomego, z sobie nawet nieznanych powodów schowała zdjęcie do kieszeni, po czym udała się wolnym krokiem przez park z powrotem do domu.
-"Kim on w ogóle był? Miał ze sobą magiczne zdjęcie, więc chyba czarodziejem. Skoro tak to czemu nie pomógł sobie magią?" - zastanawiała się - " No tak, mógł zapomnieć różdżki tak jak ja. Ale czemu ja o nim myślę?! To tylko jakiś głupi, bezczelny chłopak. Uch, czemu los musiał stawiać mi go na drodze? - pomyślała z rozłoszczeniem - .. i jeszcze na domiar złego ten starzec.. mogłabym przysiąc, że spod wielkiej plątoniny włosów wystawała mu para wielkich, owłosionych uszu. Zachowywał się jak szaleniec i co dziwne wyglądał, jakby miał się zaraz udusić albo zwymiotować. Przecież na żadnego normalnego człowieka świerze powietrze tak nie działa. Cóż to był za jeden? I czego ode mnie chciał?"
- " Niczego" - odezwał się głosik z wewnątrz
-" No racja. On przecież nie ścigał mnie, tylko tego Carla ( uch, jak ktoś tak zarozumiały w ogóle może chodzić po Ziemi ) Ale zupełnie nie rozumiem, czego mógł od niego chcieć.."
Oczywiście, że nie rozumiała. Bo któż mógłby przewidzieć tak niestworzony scenariusz, w którym właśnie dostała rolę. Kiedy zrozumie, czego konkretnie stała się członkiem? Możliwe, że całkiem niedługo.. a może nigdy.
Ani się spostrzegła, dotarła pod furtkę swego domu, gdzie już czekała na nią przyjaciółka - Magdalen.
- Hermi, co się stało, umówiłyśmy się przecież na wpół do dwunastej, ja tu już czekam z pół godziny, a ciebie nie ma i nie ma.. - rzekła zniecierpliwiona
- A.. - wydusiła z siebie z bardzo głupim wyrazem twarzy wyrażającym coś między zdziwieniem a głębokim zastanowieniem - Aaa, no tak, rzeczywiście, na śmierć o tym zapomniałam. Bardzo cię przepraszam Maggie, ale tyle się działo..
- Oczywiście Miona nie ma sprawy. To jak, gdzie idziemy najpierw? Wiesz, myślałam, że może najpierw poszłybyśmy do galerii handlowej, w końcu dzisiaj idziemy na karaoke, a ja nie mam się w co ubrać. - powiedziała z udawaną histerią
- Hmm.. Dobry pomysł. Może też znajdę coś dla siebie..
~~~
Carl Maybel. Człowiek, który.. nie do końca jest człowiekiem. Od zawsze miał trudne życie. Wychowywał się bez ojca. Jest czarodziejem, ale potrafi więcej niż zwykły czarodziej. Nareszcie najważniejsze - zlecono mu do wykonania misję, od której zależy los wszystkich stworzeń ziemskich. Misję, której nie może za niego wykonać nikt inny. Misję, do której potrzebne jest mu coś więcej niż odwaga i umiejętności...
Ten właśnie 17-letni chłopak idzie właśnie wzdłuż parkowej alejki. Gałęzie drzew łagodnie kołyszą się na wietrze. Cisza. Słychać tylko chrobot przesuwanego stopą żwiru. Aleja jest długa i szeroka, po bokach poustawiane równiutko staroświeckie ławeczki z motywem roślinnym. Nie widać żadnej żywej duszy, choć zapewne musi być już około dwunastej. Ludzie są zbyt zapracowani, by odwiedzić stary, miejski park. Urzędnicy w biurach, sprzedawcy w sklepach, lekarze w szpitalach, nauczyciele na urlopie, a młodzież.. a młodzież ma zapewne ważniejsze sprawy. Co więc takiego sprowadziło naszego bohatera w to odludne miejsce? To dość długa historia. Śmiem twierdzić, że za długa, by ją teraz w całości opowiedzieć. Jak już wspomniałam, Carl miał trudne dzieciństwo. On sam też nigdy nie był idealny i nie jest do dzisiaj. W związku z tym często wzbudza w innych wiele sprzecznych uczuć. "Kim on właściwie jest? " - zadają sobie pytanie osoby, które go znają, albo przynajmniej tak myślą. Nie wiadomo, czy lubić go - czy trzymać się z daleka, czy kochać - czy nienawidzić.
Kopnięcie w kamyki. Żwirek rozpryskuje się na wszystkie strony. Takie kopnięcie może wiele oznaczać, ale może i oznaczać nic. W tym przypadku chyba jednak miało to jakieś znaczenie. Nagromadzenie się złości, problemów, obaw, niepewności. Nie wypowiedzianych lęków. Tak trudno uwierzyć, że to wszystko miało wyraz w tym zwyczajnym kopnięciu. To był tylko ułamek sekundy. W parku wciąż pustka, więc nikt nie mógł tego zauważyć. Nasz bohater też sprawia wrażenie jakby nic się nie stało i nadal idzie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Spokojnie wsuwa rękę do kieszeni a jego oczy nagle z niewiadomego powodu się dziwią. Jednak nie przestaje iść - ciągle tak samo. W oddali pojawiła się nowa osoba. Z przeciwległej strony ścieżki zbliża się co raz bardziej do chłopaka - on zdaje się jej nie zauważać. Dopiero gdy stanęła obok pocałował ją lekko na powitanie.
- Nie teraz Lucy, mam ważną sprawę do załatwienia. Możemy wyjść gdzieś później, co ty na to? - ton głosu i zachowanie Carla było zaskakujące. Nie było już w nim widać żadnych obaw. Teraz był to pewny siebie chłopak czarujący swym urokiem dziewczynę
- Och, Carlos, jak ty to robisz kochanie, już miałam ci zrobić awanturę a teraz już po prostu nie mogę się na ciebie gniewać. - powiedziała zalotnie trzepocząc powiekami śliczna blondynka
- Widocznie takie jest już moje przeznaczenie, słonko - powiedział ciepłym i głębokim głosem delikatnie okręcając sobie wokół palca lok dziewczyny. Lucy w odpowiedzi zachichotała nerwowo i nieskładnie wyjąkała przerywając co drugie słowo sztucznym śmiechem
- Och, no dobrze, chyba już nie ma sensu pytać, czemu.. to ja.. chyba już pójdę. - i po "uwolnieniu" włosów odeszła w swoją stronę
Młodzieniec odprowadził ją chwilę wzrokiem wciąż z tym samym szelmowskim uśmieszkiem, po czym powrócił do swoich rozmyślań.
" Nie, to przecież niemożliwe, one nigdy nie wychodzą na powierzchnię Ziemi. Świerze powietrze je osłabia. I przecież nie mogą ryzykować ujawnienia się.. a mimo to fakt faktem, że znów widziałem jednego z nich. O mały włos byłoby po mnie! Tylko, dlaczego nagle zginął? I czy w ogóle zginął? To niedorzeczne, przecież one są nieśmiertelne. Tylko moc klucza może je zniszczyć a ja go wciąż nie mam. Chyba, że pokraka został tylko jakoś dziwnie osłabiony, pewnie zrobiłem mu coś nieświadomie. W końcu czasem mi się to zdarza. Jedno jest pewne: kiedy dwa światy się łączą, jeden z nich może ucierpieć.."

~~~
Słychać sygnał wiadomości. Dwie przyjaciółki po długich i wyczerpujących zakupach jedzą lody w przytulnej kawiarence.
- Kto tam do ciebie napisał? - spytała Hermiona uśmiechając się lekko jednocześnie nachylając w stronę Maggie. Ta zdawała się być trochę zmieszana i prędko schowała komórkę z powrotem do kieszeni, co dość dziwne, gdyż nigdy nie ukrywała nic przed swoją przyjaciółką
- Aam, nic ważnego. Pyszne te lody prawda? - powiedziała z nienaturalnym uśmiechem
- No taak, całkiem smaczne, ale czy przypadkiem nie powinnaś odpisać na tego sms'a? To może być coś ważnego, a ty nawet nie przeczytałaś.. - Hermiona ciut się zaniepokoiła - Maggie nie wyglądała dobrze. Nagle zrobiła się blada, choć nie, już za chwilę na jej skórę wstąpiły delikatnie różowe plamy - robiła się na zmianę blada i czerwona. Jej głos też nie zabrzmiał najlepiej
- Hmm, nie to raczej nic ważnego.. Wybacz, ale muszę iść do łazienki, trochę źle się czuję..
- Może pójdę z tobą?
- Nie, dzięki, poradzę sobie sama. - odpowiedziała delikatnie uśmiechając się.
Ledwo Magdalen na chwilę wyszła do stolika Hermiony dosiadł się jakiś nieznajomy. Zważając na ostatnie przeżycia nie zachwyciło jej to szczególnie. Chyba za dużo się dzisiaj działo.
- Przepraszam, można się dosiąść? - zapytał blondyn. Miał dobrotliwe spojrzenie, a jego szczery uśmiech wcale nie przypominał nielubianego Carla.
- Oczywiście, o ile nie goni cię jakiś wariat z nożem i nie zamierza zabić każdego kogo znajdzie przy tobie. - powiedziała mrużąc oczy ze sceptycznym spojrzeniem
- Eem, nie za bardzo rozumiem, ale nie, nikt mnie nie goni. - odrzekł zdumiony patrząc na nią dziwnie
- No tak, przepraszam cię, to pytanie było troszkę niemądre. -roześmiała się Hermiona
- Troszeczkę. - uśmiechnął się nieznajomy i pokiwał głową
...
- Chociaż słyszałem już nie raz podobne historie od przyjaciela, zatem TO takie niezwykłe nie jest. Co tam jakiś seryjny zabójca goniący cię po ulicy.
Teraz oboje się już roześmiali.
- Ja jestem Logan, umówiłem się tu ze znajomym, ale chyba zapomniał. A może się spóźni? Kto tam go wie. A ty, panienko od noży, masz jakieś imię?
- Jakieś tam mam - odrzekła z uśmiechem. Logan spojrzał na nią miną proszącego psiaczka - No dobra, jestem Hermiona. Dla przyjaciół hermi.
-Jak się domyślam, zapewne nie jesteśmy jeszcze przyjaciółmi, zatem " pani Hermiono" postaram się nie nadużywać tego uprzywilejowanego skrótu.
- Och, daj spokój, mów mi po prostu Miona.
- Spoko Mionka :). O.. dostałem wiadomość.. Mój jak zwykle nieprzytomny kolega zapomniał o spotkaniu, ja chyba kiedyś go zaprowadzę do jakiegoś lekarza.. Miło było mi cię poznać, może się jeszcze kiedyś zobaczymy. Będziesz dzisiaj w " Rytmie " , szykuje się świetna impreza karaoke? Jak coś to zapraszam, naprawdę warto. Sorry ale muszę już lecieć bo mój biedny kumpel zapomni jak się nazywa. - powiedział cicho z udawaną troską
- To cześć..
- A kim był ten przystojniak, co Miona? Masz chłopaka i nic mi nie powiedziałaś? - to Magdalen wyszła już z łazienki i zaszła Hermionę od tyłu, najwyraźniej oglądając z daleka całą sytuację
- Och, Maggie, jesteś po prostu nie możliwa. Żaden chłopak, nawet go nie znałam..
- No wiesz, jak na nieznajomych całkiem dobrze wam się gadało - Maggie wywróciła znacząco oczami
- No nie bądź taka.. i widzę, że czujesz się już lepiej.. Ej, a może to ty masz jakieś problemy z chłopakiem, co? Nasza Maggie ma chłopaka, nasza Maggie ma chłopaka..
- Miona, proszę cię, to nie jest śmieszne..
- Dobra już dobra, ale tobie to wolno się ze mnie naśmiewać, a mnie nie?
Takie tam przekomarzania się przyjaciółek, nic szczególnego, chyba każdy to zna :). Wśród wesołego gwaru miasta wkrótce dotarły do domu a stamtąd już wkrótce - na imprezę karaoke w klubie "Rytm". Tak, nie przesłyszeliście się. Dokładnie tą samą o której mówił Logan. Miona była czarownicą, ale też dziewczyną i po prostu kochała śpiew. Na scenie zawsze czuła się jak ryba w wodzie. Również tym razem, kiedy tylko wspięła się na niską scenę, doszła na środek i poczuła pod palcami miłą powierzchnię mikrofonu poczuła, jak u ramion wyrastają jej skrzydła. Spojrzała na imponujący ekran i zaczął się występ. Śniła, to było marzenie. Wszystko idealne. Do czasu gdy dotarła do słów "wtedy pojawi się on". Wtedy wszystko prysło...
Mam nadzieję, że wpis się spodobał :). Piszcie co o nim myślicie -
Wasza Angie :)
Piszesz ładnie i masz ciekawy pomysł.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że przeniosłaś się na blogspota, bo nie znoszę blooga.
Ładnie opisujesz i dialogi też są dość ciekawe, a sam rozdział nie jest za krótki.
Jednak mam parę rad:
Zdecyduj się na jeden czas, jeśli piszesz w teraźniejszym to przy dialogach pisz np. ,,pyta Hermiona'', a nie ,,spytała''. Może to tylko ja, ale mi te zmiany czasów utrudniały czytanie.
Jeśli piszesz długi monolog to w połowie niego mogłabyś wtrącić narratora zamiast na samym końcu.
No i nie przepadam za myślami bohatera sformułowanymi w długi monolog, wolę gdy opowiada o czuciach narrator, brzmi to naturalniej.
Ogólnie pomijając te parę rzeczy, które mi przeszkadzały piszesz fajnie i dość oryginalnie :)
Lecę czytać dalej.
Weny i wytrwałości :))
hopelessdream
A mnie sie podoba i jest o niebo lepiej. No to teraz kto sie pojawi???
OdpowiedzUsuńLece dalej... :)